W ostatnią sobotę września wybraliśmy się z Bradenem do Mińska Mazowieckiego. Może to mało atrakcyjny cel wycieczki z psem, ale Ania chciała obejrzeć miejsca, gdzie w dzieciństwie spędzała wakacje. Jak często bywa, powroty nie niosą radości; tam gdzie było ładnie, bywa brzydko, tam gdzie był las, teraz stoją bloki nowego osiedla, itd., itd.
Włócząc się tu i ówdzie dowędrowaliśmy do głównej atrakcji Mińska, pałacu Doria-Dernałowiczów i otaczającoego go parku. Barokowy pałac zbudował w XVII w. Stanisław Warszycki, kasztelan, miecznik i wielokrotny wojewoda, pan wielu dóbr i skarbów, które gromadził na zamku w Dankowie, zbudowanym — jak mawiali zazdrośnicy — z diabelską pomocą. Potem pałac kilkakrotnie zmieniał właścicieli, a ostatnimi od roku 1870 do 1944 byli Doria-Dernałowiczowie, którzy założyli otaczający pałac park (dzisiaj ich imienia).
Braden pałacem się nie interesował, ledwo zgodził się pozować przed nim do zdjęcia, ale park — choć zaniedbany — spodobał mu się. Było dużo wąchania i tarzania sę w trawie.