Bradenek został zapisany na wystawę w Kielcach.
Już na początku listopada zaczęły się przygotowania — toć to ważna sprawa — międzynarodowa wystawa.
Wyskubaliśmy dokładnie psiaka, nadmiar sierści wycięliśmy i zdegażowaliśmy, stopki stały się malutkie, łeb wymodelowany. W przeddzień wprowadziliśmy ostatnie poprawki — zlikwidowaliśmy sterczące tu i ówdzie włoski i starannie wyczesaliśmy Bradena. Po spakowaniu plecaka można było ruszać. W niedzielę rano wyruszyłem…
I stało się — za Warszawą zepsuł się alternator — na samym akumulatorze nie sposób było dojechać do Kielc – więc chcąc nie chcąc zawróciłem do domu.
Nie sposób opisać bradenkowego zdziwienia, gdy po zatrzymaniu wyskoczył z samochodu i… znalazł się tam skąd wyjechał przed godziną, czyli na przydomowym parkingu. Rozczarowanie na psiej mordzie było wielkie, wszak Braden odróżnia wyjazdy na psie wystawy od innych wycieczek, a prezentować się lubi.
Zamiast biegania po ringu, było bieganie po pełnym zieleni podwórku z chętną do zabawy spanielką.